piątek, 31 sierpnia 2012

Transalpina na rowerze

Transalpina by Bike (pe bicicleta)

Dzisiaj trochę wspomnień z zeszłego roku i mojej wraz z Ewą i Pawłem wyprawy rowerowej po Rumunii, której jednym z celów było przejechanie najwyżej położoną asfaltową drogą w Rumunii.  Przejechaliśmy tamtędy na rowerach 2 lipca 2011 roku.

Transalpina, czyli droga krajowa DN67C zaczyna się w miejscowości Novaci, skąd stromymi serpentynami wspina się na grzbiet gór Paring, przekraczając grań Karpat na przełęczy Urdele  na wysokości 2145 m. npm. I właśnie w tym kierunku polecam jej pokonanie (z Novaci na północ). Jest to podyktowane tym, że podjazd od południowej strony jest niezalesiony i rozciągają się z niego wspaniałe widoki, które dokładniej sobie obejrzymy powoli podjeżdżając niż szybko zjeżdżając. Z kolei długi zjazd zalesionymi dolinami po północnej stronie  jest przyjemniejszy niż powolne zdobywanie wysokości bez możliwości dalszych widoków jeśli by jechać na południe od strony Sebes. 

Pierwsze kilometry podjazdu:



Na podjeździe spotkaliśmy parę sympatycznych Rumunów z Sibiu na tandemie z przyczepką. Podczas naszej 3,5 tygodniowej podróży spotkaliśmy jeszcze tylko dwa razy "sakwiarzy" - Japończyka Hiro, który od dwóch lat jedzie na rowerze z Japoni i właśnie dotarł do Rumunii oraz Rumunów - ojca z nastoletnim synem. Ten sposób podróżowania nie jest jeszcze w Rumunii bardzo popularny.




Zdobywamy wysokość. Za nami roztacza się widok na podgórskie rejony Oltenii.
 
 
Niektóre podjazdy są naprawdę strome. Tandemiarze muszą podjeżdżać slalomem od jednej do drugiej krawędzi szosy. Na wprost nie ma szans, by podjechać.
 

W tle grzbiety gór Paring


Zaczęło się niebezpiecznie chmurzyć, ale na szczęście deszczu z tego nie było


Były za to cały czas piękne widoki




Coraz bliżej przełęczy





W końcu dotarliśmy na przełęcz Urdele 2145 m npm.


Podjazd od południowej strony ma jednak jeden mankament, na który nie byliśmy przygotowani. Po całym dniu wspinaczki i zdobyciu przełęczy Urdele następuje oczekiwany zjazd w dół.


I tu niemiła niespodzianka - zjazd trwa tylko chwilkę, po czym następuje ponownie bardzo stromy podjazd na przeciwległy stok doliny. Po całym dniu męczarni z sakwami ten niespodziewany podjazd może wycisnąć resztki sił.






Gdy doczłapaliśmy się w końcu na grzbiet i wyglądało na to, że teraz już faktycznie czeka nas tylko zjazd, postanowiliśmy nie jechać dalej, tylko tutaj rozbić namiot (na wysokości około 2000 m npm.), bo robiło się już ciemno.



Nasza decyzja miała swoje niespodziewane konsekwencje. Następnego dnia rano tak to wyglądało:


W nocy poprószył śnieg, a przypomnę, że była to noc z 2 na 3 lipca. Jednak na takiej wysokości trzeba być przygotowany na śnieg nawet latem.
















5 komentarzy:

  1. Happy to see someone so passionate about my country! For sure Romania has a lot to offer!
    Have you tried Transfagarasan? Or Muierii Cave?
    Big hugs from Romania! Ana

    OdpowiedzUsuń
  2. Yes, I was on bicycle also on Transfagarasan during this trip last year, but for me Transalpina is better. I didn't heard about Muierii Cave yet, have to check it. Maybe I will go there next time I will be in Romania.
    You have beautifull country and I love it. But most of all Romanians are great people. And that's also the reason I am visiting your country with pleasure.

    OdpowiedzUsuń
  3. Wrong! I have checked this Muierii Cave and I was there! Just forgot the name ;-). It is this cave near Baia de Fier. I was also in second cave near Polovragi monastery.

    OdpowiedzUsuń
  4. No wszystko pięknie , ale że położyliście rowery stroną łańcucha do ziemie to chyba był efekt wielkiego zmęczenia co?

    OdpowiedzUsuń
  5. śnieg w lipcu- niezła niespodzianka

    OdpowiedzUsuń